PORZĄDEK MSZY ŚWIĘTYCH

Reformy Piusa XII: raz jeszcze o kwestii „prawnej

X. Antoni Cekada

Czy pomimo powiązania z Bugninim nie powinniśmy po prostu być posłuszni
ostatniemu prawdziwemu papieżowi?

W kwietniu 2006 roku umieściłem w Internecie krótki artykuł, który
treściwie objaśniał, dlaczego odrzucanie Piusa XII reform Wielkiego
Tygodnia i trzymanie się wcześniejszych praktyk liturgicznych nie jest
tak naprawdę „niezgodne z prawem”, arbitralne, czy przypadkiem
„wybierania sobie” à la FSSPX.

Zwróciłem uwagę, że, zastosowawszy ogólne zasady interpretacji praw
kościelnych, prawa wprowadzające te reformy nie mogą już być uznawane za
obowiązujące, ponieważ: (1) brakowało im jednej z istotnych cech prawa:
stałości (czyli trwałości); oraz (2) stały się szkodliwe (nociva) z
powodu zmiany okoliczności i stąd automatycznie przestały obowiązywać.

Na poparcie konkretnych twierdzeń każdego argumentu szeroko cytowałem
dzieło z 1955 roku x. Hannibala Bugniniego, który nie tylko brał udział
w kształtowaniu reform Piusa XII, ale był także osobą najbardziej
bezpośrednio odpowiedzialną za stworzenie Novus Ordo w 1969 roku.

Bugnini wielokrotnie opisywał reformy jako prowizoryczne lub jako kroki
poprzedzające środki, które miałyby być jeszcze bardziej dalekosiężne
(czytaj: Novus Ordo).

Pewien czytelnik przysłał mi dodatkowe pytania, na które odpowiedziałem
poniżej.

1. „Stałość” i intencja prawodawcy

Dziękuję Xiędzu za artykuł o Piusa XII zmianach Wielkiego Tygodnia. Jest
to kwestia, z którą miałem ostatnio nieco trudności, a mianowicie jak
możemy odrzucać prawa liturgiczne prawdziwego Papieża.

W pierwszym punkcie dotyczącym przejściowej natury reform wszystkie
cytaty, które Xiądz przytoczył pochodziły od Bugniniego. Ale ponieważ
prawo jest aktem prawodawcy, czyż nie jest tu istotna intencja
prawodawcy, a nie człowieka, który tylko naszkicował prawo lub doradzał
prawodawcy?

Różne etapy reform były naszkicowane wcześniej (co najmniej w ogólnym
znaczeniu) w trzystaczterdziestostronicowym drukowanym dokumencie o
tytule Memoria sulla riforma liturgica, który został przedstawiony
Piusowi XII w 1948 roku.


Memoria nosi tylko jeden podpis, podpis o. Ferdynanda Antonelliego OFM,
który w ostatnim zdaniu dokumentu uprzejmie dziękuje „o. Bugniniemu CM,
członkowi Komisji, za pomoc, której mi udzielił w przygotowywaniu
szkiców”. Jakieś dwadzieścia jeden lat później o. Antonelli również
podpisze dekret z 3 kwietnia 1969 roku, promulgujący Pawła VI Novus Ordo
Missae.

Memoria wprost stwierdza, że „całkowita i ogólna rewizja”, którą
przewiduje, „nie może być wdrożona w kilka dni” i musi być rozłożona na
„kolejne etapy” (§334). Reforma rozpoczie się z Brewiarzem, nastąpi
Mszał, Martyrologium i reszta ksiąg liturgicznych (§339). Będą one
zatwierdzone na każdym etapie przez Papieża (§340). Uwieńczeniem procesu
będzie promulgacja „Kodeksu prawa liturgicznego”, który będzie stopniowo
przygotowywany w trakcie prac Reformy i „powinien zapewnić jej
stabilność” (§341: garantire la stabilità).

Memoria odłożyła na „drugi etap prac Komisji” (§316) takie możliwości,
jak wprowadzenie kilkuletniego cyklu lekcyj z Pisma świętego w stylu
Novus Ordo (§258), używanie języka pospolitego (§314), rozwijanie
„uczestnictwa” (§314), wprowadzenie koncelebry (§314) czy też zmienienie
„wewnętrznej struktury samej Mszy” (§314).

Jednakże w praktyce tylko kilka punktów z pierwszego etapu (Brewiarz)
zostało wdrożonych. Zmiany w Mszale były ograniczone, na razie, do
nowego Wielkiego Tygodnia.

„Kodeks prawa liturgicznego”, który według Memoria miałby „zapewnić
stałość” proponowanych reform nie został, oczywiście, nigdy wydany.

Ustawy Dekretu z 1955 roku promulgującego nowe rubryki Brewiarza również
podkreślały przejściową naturę reform: choć Dekret wprowadzał wiele
zmian rubrycystycznych, uściślał, że księgi liturgiczne wówczas
obowiązujące muszą nadal być używane „póki nowe postanowienia nie
zostaną wydane” oraz że „nie ma być żadnych zmian w układzie
jakichkolwiek edycyj rzymskiego Brewiarza i Mszału” (wydanych na mocy
dekretu – przyp. tłum.).

Z tego wszystkiego w oczywisty sposób wynika to, że sam Pius XII widział
ustawodawstwo liturgiczne lat pięćdziesiątych jako przejściowe,
tymczasowe kroki prowadzące do czegoś innego.

A w porządku praktycznym, ponadto, zmiany te były przejściowe. Ostatnia
partia (1958 rok) była w pełni obowiązująca tylko do 1960 roku, gdy Jan
XXIII wydał nowy zestaw, mający na celu przeciągnięcie wszystkich póki
Sobór Watykański II nie dokonał całkowitego remontu.

Wszystko powyższe jest więcej niż wystarczające, aby stwierdzić, że
ustawom wprowadzającym reformy Piusa XII brakowało istotnej cechy
stałości (czyli trwałości) i z tego powodu muszą być uznawane za już
nieobowiązujące.

2. „Ustanie” i zmienione okoliczności?

Jeśli chodzi o punkt drugi, nie rozumiem czym są zmienione okoliczności.
Jeśli okolicznościami nie jest intencja modernistów, by to był pierwszy
krok masowego zniszczenia Kościoła, zatem okoliczności faktycznie nie
uległy zmianie. Już istniały, gdy prawo zostało uchwalone. A mówienie,
że te złe intencje mogą być przypisane samemu prawu wydaje się być
mówieniem, że diabeł wykiwał w tym Ducha Świętego i użył autorytetu
Kościoła dla złego.

Zmienionymi okolicznościami, które czynią ustawodawstwo lat
pięćdziesiątych szkodliwym nie są po prostu intencje modernistów, ale
zasadniczo fakt promulgacji Nowej Mszy – rytu, który wszyscy
tradycjonaliści uważają za zły, szkodliwy dla wiary katolickiej,
świętokradczy i sprośnie pozbawiony czci, jeśli nie wręcz nieważny.

Otóż, pośród zasad i precedensów wprowadzonych w zmianach liturgicznych
Piusa XII widzimy następujące elementy, który następnie zostały wcielone
na szeroką skalę w Nowej Mszy:

(1) Liturgia musi iść za „duszpasterską” zasadą edukowania wiernych.

(2) Języki pospolite mogą być integralną częścią liturgii.

(3) Zredukowanie roli kapłana

(4) Uczestnictwo wiernych najlepiej musi być ustne.

(5) Można wprowadzić nowe role liturgiczne.

(6) Modlitwy i ceremonie mogą być zmieniane, aby dostosować się do
nowoczesnych „potrzeb”.

(7) „Zbyteczne powtórzenia” muszą być usunięte.

(8) Sam Ordo Missae może być zmieniony albo [jego] części usunięte.

(9) Credo nie musi być recytowane przy bardziej uroczystych okazjach.

(10) Kapłan pasywnie „przewodniczy” z sedilli gdy czytane jest Pismo
święte.

(11) Niektóre czynności liturgiczne muszą być wykonywane „twarzą do
ludu”.

(12) Podkreślenie świętych musi być zredukowane.

(13) Teksty lub praktyki liturgiczne, które mogłyby obrażać heretyków,
schizmatyków lub żydów muszą być zmienione.

(14) Liturgiczne wyrazy czci dla Najświętszego Sakramentu mogą być
„uproszczone” lub zredukowane.

Prawodawstwo liturgiczne z lat pięćdziesiątych wprowadzało te rzeczy to
tu, to tam, oraz w ograniczonym zakresie. Z poszczególnych części żadna
nie była niegodziwa sama w sobie.

Ale pięćdziesiąt lat później, widzimy, że te zasady i precedensy
stanowiły proces małych kroków w późniejszym zniszczeniu Mszy. Zaiste, w
każdym dokumencie promulgującym Novus Ordo sam Paweł VI wskazuje na
prawodawstwo Piusa XII jako początek procesu.

Dalsze stosowanie tych praktyk promuje modernistyczne kłamstwo
[twierdzące], że Nowa Msza była tylko organicznym rozwojem prawdziwej
katolickiej liturgii. Trudno krytykować język pospolity, pasywnego
przewodniczącego i ceremonie twarzą do ludu Nowej Mszy, jeśli wdraża się
te same praktyki co roku gdy wraca Wielki Tydzień.

3. Niezniszczalność (indefectibilty) Kościoła?

Co z niezniszczalnością Kościoła i kierownictwem Ducha Świętego, jeśli
przyjmiemy, że heretyk wykorzystał autorytet prawdziwego Papieża, aby
promulgować liturgię, która jest szkodliwa dla Kościoła?

Zastosowanie praw promulgujących zmiany liturgiczne stało się szkodliwe
po upływie [pewnego] czasu z powodu zmienionych okoliczności, co
wyjaśniono w punkcie nr 2.

Kanoniści i moraliści (e.g. Cocchi, Michels, Noldin, Wernz-Vidal,
Vermeersch, Regatillo, Zalba) nauczają powszechnie, że ludzkie prawo
może stać się szkodliwe (nociva, noxia) z racji zmienionych okoliczności
po upływie czasu. W takim przypadku automatycznie przestaje obowiązywać.

Nie można zatem utrzymywać, że zastosowanie tej zasady jest sprzeczne z
nauczaniem teologii dogmatycznej, że mianowicie Kościół jest nieomylny,
gdy promulguje powszechne prawa dyscyplinarne.

4. Czy Xiądz nie „przebiera [nauczania] Papieży”?

Czymże to się różni od bractwowego „przebierania [nauczania] Papieży”
(„Pope-Sifting”)? Jeśli nie nakreślimy granicy między prawdziwmi
Papieżami a fałszywymi papieżami, gdzież ją nakreślimy? Wydaje się, że z
trudem możemy krytykować FSSPX za wybieranie tego, co akceptują u
swojego „papieża”. Oraz, co jest jeszcze straszniejsze, czy musimy
dokonać tych samych sądów na temat wcześniejszych Papieży? Co z
liturgicznymi ustawami św. Piusa X? Św. Piusa V?

Wyrażenie „przebieranie [nauczania] Papieży” bierze swój początek w
twierdzeniu x. Franciszka Schmidbergera [mówiącym], że należy przebierać
(cribler) nauczanie Soboru Watykańskiego II i posoborowych papieży aby
oddzielić to, co jest katolickie od tego, co nie jest katolickie.

Istotą przebierania [nauczania] Papieży jest ciągły akt prywatnego sądu
wykonywany wobec każdego nauczania i prawa pochodzącego od żyjącego
Biskupa Rzymu, na spółkę z odmową podporządkowania się jemu. FSSPX
uczyniło z tego podstawową zasadę działania dla swego apostolatu.

Dla tych, jednakże, którzy nie zachowują liturgicznego ustawodawstawa
Piusa XII, nie ma żyjącego Papieża, u którego możnaby „przebierać” lub
któremu możnaby odmówić podporządkowania. Po prostu stosujemy wobec tych
ustaw tę samą zasadę ogólną, którą stosujemy do wszystkich innych ustaw
kościelnych: z powodu posoborowego kryzysu, stosowanie pewnego
konkretnego prawa (e.g. restrykcji dotyczących delegowania szafowania
sakramentami, listów dymisorialnych dla święceń, pozwolenia na stawianie
kościołów, uprawnień do nauczania, wymagań dla Imprimatur, etc.) miałoby
obecnie jakiegoś rodzaju szkodliwy skutek, uznajemy to prawo za już nie
obowiązujące.

Lub, innymi słowy: jeśli, jak FSSPX, uznaje się kogoś jako żywego
Papieża, to on dla takiej osoby jest żywym prawodawcą; zobowiązana jest
taka osoba zwrócić się do niego z pytaniem o to, które prawa stosują się
do takiej osoby i jak je interpretować. Jeśli zaś jest się
sedewakantystą, nie ma się żadnego prawodawcy, do którego możnaby się
zwrócić; gdy ma się pytanie, czy dane prawo się stosuje albo jak je
interpretować, jedynym punktem odniesienia jest dla takiej osoby
stosowanie ogólnych zasad ustalonych przez kanonistów.

5. Posłuszeństwo wobec prawowitej władzy?

Jak to się godzi z posłuszeństwem wobec prawowitej władzy? Wydaje się,
że kwestionujemy mądrość prawodawstwa zamiast przyjąć osąd Kościoła w
tej materii.

Zasady wymienione w punkcie 1 (stałość) i 2 (ustanie praw, które stają
się szkodliwe) znajdują się w zatwierdzonych komentarzach do Kodeksu
prawa kanonicznego.

Gdyby zastosowanie tych zasad było naprawdę niespójne z cnotą
posłuszeństwa należnego prawowitej władzy, te komentarze nigdy nie
zostałyby zatwierdzone przez Kościół.

* * * * *

To powiedziawszy, wszystkie powyższe pytania zakładają, że jedyną
zasadą, która musi określać jak tradycyjni kapłani odprawiają liturgię
jest ustawodawstwo liturgiczne „ostatniego prawdziwego Papieża”.

Ale nie jest to takie proste, jak wygląda, ponieważ zanim kapłan może
przyjąć, że tylko ustawodawstwo Piusa XII jest prawomocne, musi on
wpierw skutecznie wykazać, że Jan XXIII i Paweł VI (przynajmniej do
końca 1964 roku) nie byli prawdziwymi papieżami.

Nim to zrobi, musi uważać siebie samego za obowiązanego przez wszystkie
zmiany Jana XXIII – proszę pamiętać, że „prawnie obowiązujące” jest tu
zasadą – podobnie jak wszystkie wczesne zmiany Pawła VI.

(Wśród wczesnych zmian Pawła VI są następujące: Podczas Mszy kapłan
nigdy nie recytuje tekstów, które śpiewa chór, fragmenty Części Stałych
[Ordinarium Missae – przyp. tłum.] są śpiewane lub recytowane w języku
pospolitym, Sekreta jest wypowiedziana głośno, „Per Ipsum” na końcu
Kanonu recytowane jest głośno, „Libera Nos” recytowane jest głośno,
używa się „Corpus Christi/Amen” dla komunii wiernych, Ostatnia Ewangelia
jest usunięta, czytania z Pisma św. są głoszone tylko w języku
pospolitym i twarzą do ludu, świeccy lektorzy/komentatorzy asystują
kapłanowi, „Pater Noster” recytowane jest w języku pospolitym, etc.)

W przypadku obu: Roncalliego i wczesnego Montiniego, domniemany
prawodawca był „w posiadaniu”. Jeśli zachowywanie prawodawstwa
liturgicznego „ostatniego prawdziwego Papieża” miałoby być złotą normą
tradycyjnego katolickiego kultu, czyż Xiądz nie powinien obrać
„bezpieczniejszej drogi” przez poszatkowanie Mszy i przygotowanie
lektorów, na wszelki wypadek?

Skoro zasada „ostatniego prawdziwego Papieża” prowadzi do innych
problemów, co zatem?

Odpowiedź jest prosta: zachowywać obrzędy liturgiczne, które istniały
zanim moderniści zaczęli swoje majstrowanie.

My, tradycjonaliści, bez końca podkreślamy naszą determinację, by
zachowywać tradycyjną Mszę łacińską i liturgiczną tradycję Kościoła.
Wedle mojego sposobu myślenia, nie ma żadnego sensu zachowywanie
„tradycji” liturgicznej ceremonij Wielkiego Tygodnia wymyślonej w 1955
roku, przejściowych rubryk Brewiarza oraz „reform”, które trwały całe
pięć lat.

Katolicka liturgia, którą chcemy przywrócić powinna być liturgią
przepełnioną wonią starożytności – a nie liturgią cuchnącą zapachem
Bugniniego.

(Internet, 10 lipca 2006)

Z języka angielskiego tłumaczył Pelagiusz z Asturii. Źródło
TraditionalMass.org (...)

Tekst pierwotnie pojawił się na blogu Pelagiusza z Asturii.
Powrót